Już mi dzisiaj powiedziano, że tym postem wilka z lasu mogę
znów wywołać i zadziorna jestem.
Halloween nie celebruję, nie obchodzę, czy jak tam to „zwał”,
ale dekoracje dyniowe lubię robić. I gdyby w miejscowości, w której mieszkam
byłby zwyczaj chodzenia od domu do domu i zbierania cukierków nie widzę w tym nic złego.
Tegoroczne
dynie z wielkim trudem zdobyte idealnie wkomponowały się w klimat
surowych ścian nowego domu. W ciemnych wnętrzach latają nasze papierowe
nietoperze, cienie tańczą na ścianach, a My mamy mnóstwo frajdy z
przygotowań tych dekoracji.
Wszystko, co na temat halloween, lampionów i towarzyszącej całej temu otoczce miałam do powiedzenia - powiedziałam rok temu :)
Żegnam się z Wami wieczorową już prawie porą.
Miłego wieczoru
Mili