środa, 23 grudnia 2009

Wesołych Świąt


 Z okazji Świąt Bożego Narodzenia
wszystkim odwiedzającym mojego bloga
życzę
wielu głębokich i radosnych przeżyć,
wewnętrznego spokoju, wytrwałości i radości w te wyjatkowe dni

 

 


poniedziałek, 21 grudnia 2009

Lepiej późno niż wcale . . .



Ostatnio  Paulinka  obdarowała mnie  takimi oto urodzinowo - światecznymi drobiazgami. Śliczna karteczka, drewniany aniołek – dziewczynka, od dziś na imię jej ZOSIA . Ano i fajniusią girlandę z kory  obsypaną  błyszczącym brokatem na sznurku  znalazłam w liściku :) Wędruje ona  z miejsca na miejsce i docelowym jej  miejscem będzie sypialnia -  bo tam jej najlepiej było :)   Paulinko dziękuję ślicznie za życzenia urodzinowo –świąteczne i za te przemiłe niespodzianki. 
Więc przy okazji Dagmarko  i Tobie śle  buziaki za pamięć o urodzinach- masz Ty oko Kobieto ;) 



Jakoś tak się złożyło, że w połowie listopada miałam tyle planów związanych ze świętami, z dekorowaniem domu , nastał grudzień a zamiast wprowadzać w życie to ja wziąłem się zupełnie za coś innego.  No cóż. Prawda jest taka, że jeśli ma się codziennie do dyspozycji tylko czas po 22 to i niewiele można zrobić. Smutne ale prawdziwe. 
Jednak wciąż nowe dekoracje pojawiające się na znajomych mi blogach- zmotywowały i mnie do wykrzesania z siebie  chwilki czasu. Po raz pierwszy zrobiłam ozdoby z masy solnej, z przeznaczeniem na choinkę.  Była próba podejścia i do aniołków jednak tu poległam. Więc powstały tylko reniferki, serduszka , niedźwiadki, ślimaczki jeden lisek chytrusek oraz jeżyk z jabłuszkiem.  Leśne zwierzaczki „pomalowałam” biała farbą i wyglądają jakby  były opruszone mąką.  Wyszły troszkę  za grube – ale przecież to moja pierwsza zabawa z masą więc i tak jestem zadowolona.



Czuję, że idą święta . . .  że już są blisko . . .





Powstała tez wisząca girlanda z reniferów , sznurka  i gałązkowych kul.  Reniferki  na girlandzie  opruszyłam białym brokatowym sypkim cieniem do powiek – więc tyko możecie mi na słowo uwierzyć, że cudnie mienią się w sztucznym świetle. 




Ususzyłam pomarańcze by w rezultacie zawisły na Bożonarodzeniowym drzewku. 


Kryształkowe ozdoby zakupione w przypływie chwili  (ale z myślą o świętach)   znalazły swoje miejsce na świeczniku, który znacznie wcześniej wygrzebałam gdzieś  na  pchlim targu już dawno . Świecznik tylko pomazałam biała akrylówką  (celowo nie jest biały- bo przecież musi wpasować się w moje wnętrza )  i wisi sobie – zdobiąc  okienko w pokoju.









Karteczki świąteczne w tym roku zakupiłam sobie u Grażynki bo już na robienie nie starczyłoby mi czasu – ale wielka szkoda bo świetną miałabym przy tym zabawę. No nic straconego – a Boże narodzenie i inne święta są przecież co roku J  Te poszły w świat i nawet zabrakło bo generalnie mnóstwo kartek zawsze wysyłałam – zaś w tym roku bardzo mizernie wyszło.


Prezenty gwiazdkowe w tym roku będą również  handmadowe  - niektórym może się to nie podobać, bo do mojej twórczości podchodzą  raczej z  przymrużeniem oka.  A ja dumna jestem mimo wszystko bo przynajmniej mam w życiu pasje.  Więc  mała zjawka tego co tworzyłam. W całej okazałości pokażę po świętach. :) 


Właściwie żaden to świąteczny wytworek  ale w końcu dało mi się popełnić  lampki, które zakupiłam już dość dawno dzięki namiarom od Agi z Oazy . Stały sobie grzecznie na strychu i czekały na właściwy moment, którego za to nigdy nie było.  W sobotę wyciągnęłam i pomalowałam.  Ale  umiejętności malarskich nie  posiadam – niestety - a szkoda wielka.  Miały być brązowe i delikatnie pobielone. Wyszły  w odcieniu szaro- wrzosowym z przecierkami na kantach.  No i nie pasują mi koszmarnie do niczego J Wiec teraz to mi już chyba nic innego nie pozostanie jak pomalować metoda suchego pędzla – tylko nie na biało, tylko może na jakiś zbliżony do bieli kolor. Ale za nim metodę suchego pędzla zastosuję – to może wczesnej na jakiejś zwykłej desce wypróbuję. Ale to już po świętach albo po nowym roku. Ale korci mnie by już  i w tej chwili. A może jak domownicy pogrążą się we  śnie to ja cichaczem  . . .

Miałam dylemat z abażurami- podobały mi się takie jedne ;) ale wyszukałam sobie w sklepie z oświetleniem abażury ( w koszmarkowym kolorku) – owe koszmarki zrzucą swoje sukienki a założą nowe- uszyte przeze mnie  i takie jakie chcę .   Już  mi się łapki pala do szycia :)


i taca  też dostała taki sam niewdzięczny kolor - również do poprawy ;)



A na koniec  wczorajszego dzionka ubrałam choineczkę – Wam pokazuje jeszcze w niekompletnym ubranku.  Więc tylko fragmencik choineczki bo to nie koniec jescze jej ubierania . . .  :)

A późnym wieczorem wskoczę do Was by powzdychać i poczuć zapachy Waszych przygotowań świątecznych.
Takimi delikatnymi akcentami i nie tylko  zaczynam czuć święta . . . powoli ale juz intensywnie ;)

Pozdrawiam  wszystkie osoby zaglądające na mojego bloga


Dorota
 

niedziela, 13 grudnia 2009

Magiczne Drobiazgi







Zakładając bloga, nie sądziłyśmy, że pisanie i tworzenie stanie sie naszą pasją i sposobem na wolny czas.
Każda z nas coś szyje, maluje, haftuje, zbiera rzeczy które dla "normalnego" człowieka są bezużyteczne, zniszczone, brzydkie.
Od długiego czasu dzielimy się z Wami naszą twórczością i hobby na łamach naszych blogów. Pewnego dnia zaświtała w naszych głowach myśl: a może dzielić się tym z innymi  co robimy i co często ląduje w zakamarkach szuflad i komód.
Po wielu dyskusjach w cyber przestrzeni między M , Asią, Dagmarą i Paulinką powstał pomysł na założenie  sklepu-galerii.

 Chciałybyśmy Was do niej zaprosić,może znajdziecie w Magicznych Drobiazgach coś co chciałybyście, aby zagościło w Waszych domach.

Z kubkiem aromatycznej herbaty, bądź z kielichem grzanego wina, rozgoście się w Naszych progach, w Magicznych Drobiazgach...


piątek, 11 grudnia 2009

GALERIA MILI - mój nowy blog




mój nowy blog :)
Blog ten powstał z myślą o osobach, które są zainteresowane moimi wytworkami biżuteryjnymi, twierdząc, że w Domilkowym Domku ciężko  jest jej szukać.  I słusznie. Komu by się chciało przekopywać wcześniejsze posty. Zapraszam więc na mały spacer do GALERII  wszystkie osoby zainteresowane zakupem mojej biżuterii oraz te, które sobie chcą tylko pooglądać/
Narazie niewiele tam moich prac, ale bedę starała sie  uzupełnić, bo sporo się tego nazbierało ostatnio.
Czas przedświąteczny w tym roku to nie tylko przygotowania do świąt- bo te akurat ida opornie ale to czas mimo wszystko bardzo pracowity dla mnie. W odpowiedzi na komentarze spod poprzedniego posta oświadczam, że rzeczywiście ślęczę po nocach i robię to i owo. A rano grzecznie idę na 7.30 do pracy. No nie jest łatwo, ale chyba już się przyzwyczaiłam.
Troche zaniedbałam ostatnio blogowy światek, ale mam nadzieję, że jak skończę projekt pod hasłem "prezenty na gwiazdkę" - (a którego nie zaczęłam jeszcze, ale to już kwestia chwili). WRÓCĘ - boommm ciekawa co się dzieje i  co mnie omija. No i wyróżnienia musze przekazać dalej .... oj zaległości piętrzą zaległości ...
I już zacieram łapki na kolejnego weekendowego posta, bo wiem o czym będzie - powiem tylko tyle- NARESZCIE. Hurrraaaaaaaaaaaaaa



wtorek, 8 grudnia 2009

Moje nocne tworzenie

No tak . . .   o czym może być post o 1 nad ranem - na pewno nie o żadnych mądrościach, bo raz że nie wypada o tej porze ;) , a dwa ja nie dałabym rady pofilozofować ;)
Otóż że czasu nie mam to wiecie, stąd  i moje zaległości  w czytaniu Waszych blogów (od wczoraj czytam na raty)  i pisaniu   - już się powtarzam, bo mówiłam o tym chyba we wcześniejszym poście. Późno jest - wybaczcie, wiec tylko pokażę co ostatnio "wyprodukowałam"  .
Serduszko  a właściwie to dwa tylko jedno uwiecznione ;)
Wielofunkcyjne kieszonki, przyborniki - mogą być na listy, spinacze czy inne drobiazgi


Świąteczne wełniaczki - skarpetki i woreczki 


podkładki pod kubeczki
 chusteczniki do torebki, na toaletkę - idealnie mieszczące 10 sztuk chusteczek jednorazowych
saszetki  - na przybory kosmetyczne, na zapachy do szafy
woreczki na drobiazgi


Miało być i o zakupach, ale chyba nic więcej o tej porze z siebie nie wyduszę :)
Śnijcie kolorowo :)

niedziela, 6 grudnia 2009

"Rękodzieło o tematyce świątecznej" - Mikołajkowa zabawa wymiankowa



Hej ho, hej ho  - Mikołajki już dzisiaj są ! ! !
I to właśnie dzisiaj wszystkie odkryjemy co przygotowałyśmy w ramach zabawy wymiankowej  pod hasłem "Rękodzieło o tematyce świątecznej" oraz jaki podarunek otrzymałyśmy. Myślę, że nie tylko ja, nie mogłam doczekać się dzisiejszego dnia ?
Długo myślałam jaką niespodziankę mogłabym przygotować Ani z jezior.   Koncepcji było kilka, ale w ostatniej chwili wpadłam na pewien pomysł. . .  Skoro święta, to ma być świątecznie , jak Mikołajki to i Mikołaj, jak Mikołaj to i renifer.   Więc jest . . . Oto i on, w całej swej okazałości, wykonany własnoręcznie moimi łapkami z wielką pomocą małego Elfa - Miłoszka, który to okazał się  wspaniałym pomocnikiem.  
Aniu mam cichutka nadzieję, żę Reniferek chociaż troszkę sie Tobie  podoba i bedzie stanowił świateczna dekorację w Twoim domku.





A w czwartek jak zwykle do pracy zawitał do mnie listonosz z samego rana, już się domyślałam od kogo to mogłam dostać przesyłkę, nie pomyliłam się. Violetka  przysłała mi paczuszkę  z niespodzianką mikołajkową. Otwieram kopertę, a tam groszki, piórka, życzenia. Jednak nie rozpakowałam bo chciałam obfocić i Wam pokazać te podareczki tak ładnie zapakowane. No więc możecie sobie tylko wyobrazić jak bardzo męczyłam się nie mogąc jej rozpakować.  

Violetko  dziękuję Ci ślicznie bo to co ujrzałam po rozpakowaniu wprawiło mnie w  zachwyt. Len naturalny i biel to to co ostatnio kocham. Skarpetka jest cudowna, a małe łapusie wprost urocze. 
Tak więc lustro przybrało tymczasowo nowe ubranko , jednak wkrótce zawisną te cudeńka w Miłosiowym kąciku

I powiem Wam tylko, że zdjęcia wcale nie oddają prawdziwego uroku tych rarytasków z górnej półki.  





Pozdrawiam Was Mikołajkowo  :)



Dorota

poniedziałek, 30 listopada 2009

Niespodziankowo - wyróżnieniowo i leniwie

Jakoś ostatnio nie mam wogóle czasu i weny na prowadzenie bloga, na podczytywanie i pisanie komentarzy.  Skupiłam sie na robieniu biżuterii - chociaż w tym temacie również mały postój ;) -  czekam na zamówione materiały do wyrobu biżu.  Ozdooby choinkowe szyją sie tak po sztuce lub  dwie dziennie - no niestety TYLKO - bo mały brzdąc chętnie pomagałby - więc nitka i igła w kącik wędruje. Dzisiejszy post dodatkowo miał byc o moich zakupach, ale będzie innym razem.  Zrobiłam się leniwa
A dzsiaj  wpadam tylko  na chwilę, bo musze  podziękowac Ushii za tak przemiłą niespodziankę jaką mi zrobiła. Otrzymałam w piątek. Ulcia dziękuję ślicznie i słowo daję mimo, iż pisałaś, że ono niejadalne to i tak polizałam ;)  Pysznie słone z zapachem pierniczkowo - cynamonowym :)


I otrzymałam   od Hafiji  wyróżnienia, za które serdecznie dziękuję i w wolnej chwili przekażę dalej

Pozdrawiam Was jeszcze w Andrzejkowy wieczór i mam nadzieję, że  następnym razem bardziej bedę "kreatywna" w swoim poście :)

wtorek, 24 listopada 2009

"DROGA" - mój literacki debiut

Jakiś czas  temu zaprosiła  Green Canoe zaprosiła mnie mnie do współtworzenia bloga:  Koło Gospodyń Wiejskich 
Pomyślałam sobie – „hmmm . . .  żadna ze mnie pisarka, ale może spróbuje, a co tam. Najwyżej skończy się tylko na tym jednym opowiadaniu i tyle”. Więc próbuje j swoich sił. 
Dzisiaj mój "debiut literacki" ;) , więc jeśli macie ochotę zapraszam  do przeczytania mojego pierwszego w życiu opowiadania  pt „Droga”. W opowiadaniu tym zbieżność miejsc, osób i zaistniałych sytuacji jest zupełnie przypadkowa  .
Mam nadzieję, że wytrwacie do końca mojego opowiadania, a następnie szczerze wyrazicie swoją opinię. Konstruktywna  krytyka jest jak najbardziej wskazana. Będę wdzięczna.
 Zapraszam  i tym samym życzę  przyjemnej lektury.
Moje opowiadanie pt. "Droga"

EDIT -
w dniu 15.07.2014r . opowiadanie usunęłam i tym samym można znaleźć je wyłącznie  na moim blogu poniżej:


„DROGA”

. . . po cichu wymknęła się z domu, nie chcąc nikogo obudzić. Nie zdążyła się nawet przebrać . Biegła polną drogą w nocnej płóciennej koszuli . . . Tak bardzo chciała zobaczyć właśnie dzisiaj wschód słońca nad rzeką. Często tak robiła, ale dziś czuła , że to będzie wyjątkowy wschód słońca . . . Wianek który uplotła z polnych - jeszcze mokrych od rosy kwiatów - zbieranych w pośpiechu, delikatnie opadał na czoło, a niesforne kosmyki włosów tańczyły na wietrze. Zatrzymała się . . . Nad linią horyzontu rozbłysła piękna kula, która coraz bardziej odbijała się w tafli wody .

. . . wzniosła ręce ku górze i poczuła się wolna jak ptak. Poranna rosa obmywała jej małe stopy a pierwsze promyki słoneczka rozświetlały jej buzię . . . czuła się szczęśliwa . . . całym ciałem szczęśliwa . . .

* * *

W sali, na której leżała ukradkiem wkradało się światło z oświetlającej ulicę latarni – spojrzała unosząc ciężkie powieki. Ze spokojem wodziła wzrokiem po czterech ścianach . . . Nie była sama. W kąciku na fotelu drzemał przykryty kocem jej Mąż. Był z Nią od kilku dni – dniem i nocą. A jeszcze kilka dni wczesnej radośnie przemierzali szlaki górskie. Snuli plany na przyszłość . . . planowali rozbudowę swojego domu, by mogła tam mieć swoja własną pracownię . . . to było takie realne .

* * *

Dzień w którym dowiedziała się zupełnie przypadkiem ,że jest poważnie chora - nie przekreślił wszystkiego, nie złamała się. Wiedziała, że będzie to trudna walka, ale wierzyła ,że ją wygra. Operacje, które przeszła zasiały spore spustoszenie w jej organizmie, musiała się nauczyć na nowo akceptacji swojej osoby. Jak nigdy dotąd pragnęła żyć. Rodzina była niesamowitą podporą w tych krytycznych chwilach . . . ONA - wspaniała Żona i kochająca Matka swoich Dzieci - nigdy nie narzekała . W miarę upływu czasu wróciła do pracy zawodowej, bo tej jej brakowało. Znów mogła realizować projekty, organizować wystawy – żyła pełnia życia, bo zrozumiała jakie ono jest kruche; jak w cenna jest nawet każda najmniej ważna chwila .

Rodzina przez lata zdążyła oswoić się z Jej chorobą, Ona uczyła ich jak na nowo uśmiechać sie, jak radośnie żyć . . .

Przecież nic się nie zmieniło – tylko to, że choroba się cofnęła. To był dzień, w którym Ona, On i Dzieci - wszyscy rozpoczęli nowy rozdział w życiu . . .

Nie przypuszczała, że choroba może powrócić i jednocześnie tak szybko postępować. Mimo to wciąż snuła plany co jeszcze zrobi, gdzie pojedzie . . .

Leżała nieruchomo, a ból jaki wypełniał jej ciało był nie do opisania. Morfina jednak powodowała , ze mogła chociaż normalnie myśleć, chociaż nie mogła już wydobyć z siebie słowa . . . nie mogła nawet się uśmiechnąć ani też podnieść ręki.

* * *

On . . .

Zerwał się ze snu . . . pokój wypełniony był światłem . . . , a wśród tej głuchej ciszy jaka panowała na oddziale i na sali usłyszał dzwoneczki, takie jak przy pędzących zimą saniach. Myślał że śni, nie wiedział skąd dobiega ten dźwięk . . . i to światło . . .

Ujrzał Ją -leżącą na szpitalnym łóżku z wziesionymi rękoma ku górze, tak jakby komuś chciał je podać, uśmiechniętą . . . było w niej tyle lekkości. Przetarł oczy – „przecież nie mogła podnieść ręki,” – pomyślał. To nie był jednak sen. Stał nieruchomo i patrzył jak Najświętsza Panienka przyszła . . . do Niej . . . po Nią . Wiedział . . . tyle razy słyszał od Niej, że najświętsza Panienka przychodzi do osób, które modlą się odmawiając Różaniec. Które wierzą . . . Ona wierzyła . . .

* * *

Ujrzała DROGĘ, tą którą kiedyś w dzieciństwie przemierzała nie raz, na spotkanie ze wschodem słońca. Czuła się jak ta mała dziewczynka z wiankiem z polnych kwiatów , biegnąca boso po rosie. Czuła się wolna . . . wyjątkowo . . . inaczej . . . była lekka, nie bolało ja już nic . . . widziała stojącego nad Nią Męża , widziała strach w Jego oczach. Wiedziała, że On już wie . . . wiedziała, że rozumie . . . czuła się bezpieczna i spokojna. Nigdy nie była w ciągu swojego niespełna 37 letniego życia taka spokojna jak dzisiaj . . .

Podniosła dłonie w górę . . . Uśmiechnęła się . . . wiedziała, że od teraz będzie kroczyła, ta sama drogą tylko Tam.

* * *

Patrzył jak Jej dłonie opadły na biała pościel . . . dzwoneczki ucichły a w Sali zapanował znów mrok . . .

Westchnął . . . i uśmiechnął się . . . zamknął oczy i ujrzał ją kroczącą piaskową drogą ku wschodowi słońca . . . Znał to miejsce, nie tylko z Jej opowieści, wiele razy zabierała jego i Dzieci nad tą rzekę. Zatrzymała się i uśmiechnęła się do Niego

Odwzajemnił uśmiech . . . Odwróciła się i podążała drogą dalej.

* * *

Była już wolna i szczęśliwa .



Pozdrawiam ciepło
Dorota – od dziś może "Wasza pisarka" .

sobota, 21 listopada 2009

Serwetniki, stare srebro i o tym jak szkolenie może być przyjemne dla ducha

Nie mogłam się oprzeć by nie pokazać Wam tych cudnych serwetników wygranych w candy u  13ki.  Dotarły do mnie w czwartek ale kompletny brak czasu uniemożliwił mi szybkie pochwalenie się ;)
Zawsze twierdziłam, że 13 to moja szczęśliwa liczba i dlatego wziełam ślub  13 listopada właśnie w piękny listopadowy dzionek.  13ka zorganizowała candy i pomyślałam, a co tam zaryzykuję. Losowanie było dokładnie 13 listopada -  no i masz ci los. WYGRAŁAM  Liczyłam chyba 3 razy czy osiemnasta w kolejc to jestem ja. Na początku nie mogłam uwierzyć, że  to jednak ja będę szczęśliwa posiadaczką owych pięknych serwetników. 
Beatko dziękuję Ci ślicznie nawet nie wiesz jaką radość  mi sprawiłaś.  Teraz muszę znaleźć piękne serwety do nich.  DZIĘKUJĘ KOCHANA

A ponieważ ostatnio pałam miłością do srebra takiego, które jest stare i ma swoja historię -  chciałam Wam pokazać moją małą kolekcję. Większość tych przedmiotów należała do mojej Babci, która mi je przekazała kilka lat temu. 
Stare duńskie lusterko – jest ciężkie i posiada  podrapane  szkło. Jednak nie przeszkadza mi to w użytkowaniu, a ono wciąż  służy mi doskonale.


Medalion niestety nie jest  ze srebra i nie jest też stary. Ale tak jakoś przyplątał sie do zdjęcia :) Zakupiłam go sobie sama kilka lat temu  na allegro. Biłam się o niego dzielnie i pamiętam, że cena nie była mała. Po porządnym wyczyszczeniu wygląda jak srebrny .
Serduszko – och . . .  on najbardziej wzbudza moje ochy i achy. Duże, ciężkie masywne i z jakimś minerałem – jednak nie wiem z jakim . . . 
Bransoletki noszę do dziś i szczególnie lubię tą  z „oczkiem”



Obecny  tydzień minął mi szybko.  Starałam się dokończyć rozpoczęte prace biżuteryjne,  szycie troszkę na dalszy plan zeszło chwilowo- jednak to jeszcze nie koniec. Są już jednak pierwsze efekty sprzedaży biżuteri co mnie cieszy niezmiernie :)  Trochę jakoś tak złapałam pare srok za ogon i do końca nie wiem , której się powinnam uczepić.  I póki co staram się wyjść na prostą z zaległościami.  Zaczyna mnie chyba dopadąc tez jakies przeziębienie, kręgosłup boli mnie okropnie (wciąż po znieczuleniu podpajęczynówkowym danym podczas porodu) Ciekawe czy znowu nie skończy się to w końcu rehabilitacją. Mało pocieszające to zważywszy na fakt, że  codziennie musiałabym dojeżdzać PKS-ami po 25 km w jedna stronę (samochodem Mąż do pracy podróżuje) Nie wiadomo czy w pracy iść na urlop, czy brać na 10 dni zwolnienie. Chyba prościej będzie jak wrócę do domowych ćwiczeń. 

 W mijającym tygodniu byłam też na dwudniowym szkoleniu z pracy.  Prowadzący mocno przynudzał. Atmosfera była śpiąca .No ile razy można układać pasjansa na komputerze, którego na dodatek nie lubię? Ile można wypić kaw i herbat? Ile można zjeść ciastek i wafelków . . .  No same powiedzcie ;)
Aby umilić sobie to szkolenie, zorganizowałam sobie spotkanie z koleżanką . Było krótkie, ale za to jakie miłe.
No,  ale punktem kulminacyjnym szkolenia było to, co tygryski lubią najbardziej.  Czyli  ? . . Bieganie po S.C.   Kochane - obleciałam wszystkie większe w  mieście. Oj brakowało mi tego. byłam w swoim żywiole  :) Czego to ja nie nakupiłam. Oczywiście rozglądałam się za ładnymi szmatkami, sugerując się tym co podpowiedziała Dag-eSz , że ładne tkaninki  można upolować w postaci ubranek ;)
No to proszę same popatrzcie. Zachwycamy się tkaninami dostępnymi za granicą – a u nas takie perełki można wygrzebać :)
Odwiedziłam też sklepik z „rzeczami ładnymi”  - czegóż to ja nie chciałam mieć z niego – wszystko najlepiej.  Ale ceny . . .  ceny . . .  ceny . . .  powalające. Jednak nie wyszłam z pusta ręką a przygarnęłam do siebie takie oto ptaszyny. Małe,  a jednak cieszą me oko :)
Od teraz będę  męczyć swojego Dyrektora by wysyłał mnie częsciej na szkolenia. Bo są wręcz  niezbędne  ! ! !